1916. Patostreaming - pomysł na prelekcję dla rodziców

na-sciezkach-codziennosci.blogspot.com 2 tygodni temu
Raz na jakiś czas świetlica, w której pracuję organizuje warsztaty dla rodziców, podczas których poruszane są różne zagrożenia, jakie czyhają na młodych ludzi. Wygląda to tak, iż każdy z nas, wychowawców, ma przygotować jakąś prelekcję na ok. 45 - 60 minut i przedstawić ją przybyłym rodzicom. Jutro przypada moja kolej, będąca zarazem debiutem pod tym względem. Trochę zajęło mi znalezienie interesującego i niebanalnego tematu. I wyobraźcie sobie, iż w szkicach notatek zamieszczonych na blogu znalazłam artykuł, jeszcze nie opublikowany, autorstwa Angeliki Szelągowskiej - Mironiuk na temat chyba mało rozpowszechniony, choćby z perspektywy 6 lat (tekst ukazał się na portalu deon.pl w lipcu 2018 roku). Dotyczy on zjawiska patostreamów. Co to takiego? Dowiecie się z poniższego tekstu.

To jedno z największych zagrożeń dla twojego dziecka. choćby nie wiesz, iż ma z tym kontakt

Dziecko ma dobre oceny, nie pyskuje, nie sprawia też większych problemów. Często przesiaduje w Internecie, ale przecież tyle się uczy. Jako rodzic choćby nie podejrzewasz, iż tuż za ścianą jego pokoju rozgrywa się prawdziwy dramat.
"Wypiję litr wódy na hejnał, wy s***", "Obróć się, chcę dupcię zobaczyć. Mogą być też cycki", "Twój zj*** komentarz dał mi raka. Zbieram na onkologa!". Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, iż są to teksty z więzienia lub usłyszane od mocno dysfunkcyjnej rodziny. Tymczasem są to wypowiedzi tzw. patostreamerów, tzn. ludzi umieszczających swoje mocno kontrowersyjne nagrania na żywo w Internecie, zwykle na YouTube. I które często oglądają dzieci.

Wieści z podziemia
Komuś, kto nie miał okazji zobaczyć jakiegoś filmu zrealizowanego przez patostreamera, trudno jest wytłumaczyć czym tak adekwatnie jest ta dziedzina "sztuki". Wiele osób w świadomy sposób oglądając tego typu nagrania ma wrażenie, iż przeszło przez portal do jakiegoś innego wymiaru, do rzeczywistości, gdzie istnieją inne prawa fizyki i odmienna grawitacja. Nie wahają się użyć określenia, iż są to wręcz "wieści z internetowego podziemia". Na patonagraniach dostępnych bez ograniczeń wiekowych i trwających choćby kilkadziesiąt minut można bowiem zobaczyć prawdziwe sceny samookaleczeń, libacji alkoholowych, sesje "jeżdżenia" po kimś (np. celebrytach, ludziach określonej narodowości, wyborcach jakiejś partii itp.), przemocy fizycznej, a choćby chałupniczej pornografii. Na "rynku" działa wielu patostreamerów gromadzących wokół siebie całą rzeszę fanów.

Stary problem w nowej odsłonie
Można uznać, iż patostreaming to mroczna strona demokratyzacji mediów, która dokonała się dzięki Internetowi. Osoby, które nie ukończyły studiów dziennikarskich i tak mogą w dzisiejszych czasach być rozpoznawalne w mediach - niektórzy Youtuberzy piszą książki i występują w reklamach, a przez to stają się idolami młodych ludzi. Ma to jednak dwa oblicza. Z jednej strony każdy może nagrać i udostępnić ciekawy, a zarazem wartościowy film na temat, na którym zna się najlepiej. prawdopodobnie niejeden z nas oglądał na YouTube film na temat historii, zwierząt czy też stosunków międzyludzkich zamieszczonych przez pasjonatów - amatorów. Trzeba jednak pamiętać, iż istnieje też spora grupa osób próbująca zdobyć popularność poprzez oferowanie swoim odbiorcom masy wulgarnych treści mających na celu obrażanie określonych ludzi lub grup i wywołujących u odbiorców niezwykle silne emocje.
Chęć zdobycia uznania w oczach innych ze względu na "zasługę" polegającą na atakowaniu ludzi mających inną wizję rzeczywistości nie jest nowym zjawiskiem - np. Ku Klux Klan umożliwiał kanalizowanie niechęci wobec czarnoskórych, gejów czy imigrantów na długo przed powstaniem kanałów streamingowych na YT. Tak samo jak czarny humor nie jest odkryciem pokolenia uważanego za millenialsów. Nasi dziadkowie na pewno słyszeli wiele dowcipów o śmierci, kalectwie czy też brzydocie kobiet. Jednak nowością jest tutaj nieograniczony zasięg "dzieł" patostreamerów. dzięki kilku kliknięć można bez problemów sprawić, iż dany film obejrzy niezliczona ilość ludzi na całym świecie, a sączący się z nich jad zatruje umysły młodych ludzi z nieukształtowaną jeszcze tożsamością.

"LOL, umarł mi brat"
Jednym z największych zagrożeń, jakie niesie ze sobą zjawisko patostreamingu jest niszczenie ludzkiej wrażliwości. Jest to szczególnie niebezpieczne w przypadku bardzo młodych osób. Styczność z wulgaryzmami sama w sobie nie niszczy psychiki dziecka (co nie oznacza, iż jest czymś wskazanym). Jednak to, iż dziecko lub nastolatek obejrzy jakiś krwawy film może mieć negatywne skutki, takie jak lęk, niechęć wychodzenia z domu lub chęć zobaczenia podobnych rzeczy na żywo. Jednak o ile rodzic odpowiednio wytłumaczy dziecku treść filmu, to raczej nie będzie zmagało się z zespołem stresu pourazowego. W przypadku patostreamów jest jednak inaczej - to co w naszym społeczeństwie budzi niepokój, jest piętnowane, a choćby karalne (np. rasistowskie lub seksistowskie obelgi), w filmach tego typu przedstawiane jest jako zabawne. W ten sposób młody człowiek otrzymuje sygnał, iż śmierć, bycie ofiarą przemocy czy też wstrzykiwanie sobie tajemniczych substancji jest tzw. "beką". W pewnym nagraniu pewien streamer miał opowiadać o śmierci swojego brata. Oglądający go chłopiec miał potem stwierdzić, iż jego idol "miał do tego dystans, to w sumie trochę LOL". A więc dla niego też LOL, skoro i tak wszyscy się z tego śmieją.

Skoro nie pato, to co w zamian?
Wypadałoby więc zadać sobie pytanie: co zrobić, aby uchronić dziecko przed aktywnością patostreamerów lub co jako rodzic lub wychowawca powinienem uczynić w celu wydobycia dziecka z podziemi Internetu? Niektórzy rodzice za najlepsze rozwiązanie uważają blokadę na pewne strony (tzw. "kontrola rodzicielska") lub wręcz szlaban na komputer. Należy jednak mieć na uwadze, iż tego typu rozwiązania cechuje tymczasowość. Nie rozwiązują więc one problemu w jego najgłębszej warstwie, a poza tym dzieci znają wiele sposobów na obejście tych zakazów i przechytrzenie tym samym rodziców. Dlatego dużo lepszym rozwiązaniem wydaje się podejście systemowe. Warto więc zastanowić się, najpierw samodzielnie, a następnie wspólnie z pociechą, jakie adekwatnie potrzeby są u niej zaspokajane przez oglądanie patostreamerów. Być może jest to chęć otrzymania sporej dawki emocji? Poczucia, iż jest się w jakiejś tajemniczej wspólnocie, gdzie obowiązują określone zasady? Zwrócenie na siebie uwagi? A może chęć poczucia się lepszym od innych? Często ludzie oglądają takie nagrania głównie po to, aby poczuć, iż "sami nigdy nie byliby tak głupi", "nie postąpiłby w tak idiotyczny sposób". To wtedy jest moment na zastanowienia się, w jaki sposób można zaspokoić u dziecka owe potrzeby.
Jeśli okaże się, iż dziecko odwiedza patokanały, ponieważ jego komentarze spotykają się tam z uznaniem, a przez to czuje się ono akceptowane, to powinien to być sygnał, iż potrzebuje ono ze strony rodziców lub opiekunów większej ilości czułości. o ile zaś chodzi o potrzebę przynależności do grupy można zaproponować mu np. zapisane się do harcerstwa, gdzie będzie mogło nawiązać nowe znajomości. Trzeba tylko pamiętać o tym, aby każdy taki pomysł przedyskutować z samym dzieckiem.
Bardzo groźna jest sytuacja, kiedy dziecko oglądając patostreamy, zaspokaja swoją potrzebę rozładowania agresji. W takim przypadku nie odbędzie się bez znalezieniu odpowiedzi na pytanie: skąd adekwatnie u młodego człowieka wzięła się złość? Czy chodzi w niej o wściekłość na kolegów, rodziców, a może nauczycieli? Czasami zdarza się, iż niezbędna jest terapia rodzinna.
Patostreaming można więc uznać za jedno z najbardziej niepokojących zjawisk z jakimi można spotkać się w dzisiejszych czasach. Ale choćby o ile ktoś (nasze dziecko, znajomy, czy też my sami) zszedł w pewnym momencie do metaforycznych podziemi, to przecież zawsze istnieje droga powrotu na powierzchnię. W końcu człowiek jest gatunkiem słabo przystosowanym do życia w zimnie oraz mroku.


Myślę, iż temat dosyć ciekawy, chociaż nie powiedziałabym, iż łatwy i przyjemny. Sama adekwatnie pierwszy raz się z tym spotkałam, ale też może dlatego, iż nie siedzę i nie oglądam zbyt dużo filmów na youtubie. A o ile oglądam, to jakieś dokumenty albo słucham ulubionych kawałków muzycznych. Więc raczej mało prawdopodobne, abym osobiście trafiła na tego typu materiały. I myślę, iż rodzice też nie bardzo wiedzą o co w tym wszystkim chodzi. A więc choćby o ile przyjdzie czterech, pięciu rodziców, to i tak uważam, iż warto chociaż tej niewielkiej ilości uświadomić w czym może tkwić problem. Tym bardziej, iż pewnie ich pociechy spędzają w sieci dużo więcej czasu niż ja.
Idź do oryginalnego materiału