1923. Tym razem to choćby ksiądz się załamał

na-sciezkach-codziennosci.blogspot.com 2 tygodni temu
Remont duszpasterskiego oratorium, czyli miejsca modlitwy, po kilku tygodniach dobiegł w końcu końca. W porównaniu z remontem kościoła akademickiego znajdującego się pod katowicką archikatedrą Chrystusa Króla, który ciągnie się i ciągnie, to tutaj wszystko poszło wręcz ekspresowo. Po niedzieli pojawiła się informacja, iż na czwartek zaplanowane zostało sprzątanie bałaganu pozostawionego przez robotników oraz ponowne meblowanie pomieszczenia. Nie deklarowałam swojej obecności, bo na świetlicy różnie bywa, czasami jakiś rodzic spóźni się z odbiorem dziecka, albo wręcz o tym zapomni, i wtedy trzeba ciut dłużej zostać w pracy. Sprzątanie zostało zaś zaplanowane na godziny przed wieczornym spotkaniem formacyjnym, czyli wtedy, kiedy teoretycznie mogłam być w niej. Tym razem jednak dzieci zostały odebrane na czas, a ja poszłam pomóc innym w sprzątaniu. Założyłam bowiem, iż lepiej nic nie obiecywać i być, niż obiecać i nie być.
Trochę mnie zdziwiła ilość osób, która przyszła, bo spodziewałam się większej ich ilości. Tym bardziej każda para rąk była tutaj przydatna, choćby tak koślawych jak moje. Wiele może nie zrobię, ale powycierać kurze mogę bez problemu. I tak też zrobiłam. Inni znosili czyste już półki do oratorium. Przy okazji znaleźli kilka pustych puszek po piwie, ukrytych w wiadrze. Jak to skomentował z niesmakiem ksiądz Krzysztof - aż strach pomyśleć, co pozostanie po robotnikach po remoncie krypty. Cała akcja ze sprzątaniem poszła nam całkiem sprawnie i tuż po 18:00 było już po wszystkim.
Nasza niezawodna ekipa od zadań specjalnych w geście zapożyczonym od bł. Pier Giorgia Frassatiego
Po akcji ze sprzątaniem udaliśmy się do wydziałowej kaplicy na Mszę Świętą, od której rozpoczyna się każde niemal spotkanie formacyjne. Tego dnia było wspomnienie św. Marka Ewangelisty i nasza rozmowa w ramach kazania po wysłuchanej Ewangelii dotyczyła właśnie jego postaci i życiorysowi. choćby kilka razy udało mi się przełamać nieśmiałość i wypowiedzieć się na ten temat. Ale też grono osób było w miarę kameralne.
Następnie ponownie przeszliśmy do ośrodka duszpasterskiego, gdzie mieliśmy spotkanie z zaproszonym gościem. Tym razem był to ksiądz Grzegorz Strzelczyk. Podobno wykłada on na Wydziale Teologicznym, niestety, ja go nie kojarzę.
Głównym tematem wygłoszonej przez duchownego była kwestia grzechu, w tym grzechu pierworodnego. Było dużo śmiechu, zwłaszcza gdy porównał on człowieka do roweru wspomaganego elektrycznie. Tym, iż pierwsi ludzie dostali taki akumulator w prezencie, ale przez ich nieposłuszeństwo każdy kolejny człowiek otrzymuje go dopiero za pośrednictwem sakramentu chrztu świętego. Bardzo interesujące wydaje mi się też odniesienie przysłowiowego Adama i Ewy do teorii ewolucji w którym jedno drugiego nie wyklucza. Po prostu pierwszy homo sapiens, który popełnił coś niezgodnego ze swoim sumieniem, utożsamiany jest z Adamem i Ewą. Dlaczego homo sapiens? Ponieważ naukowcy dowodzą, iż dopiero on miał na tyle ukształtowaną osobowość i procesy myślowe, aby w pełni zrozumieć co jest dobre, a co złe. To tak a propos zarzutów, iż Pismo Święte jest w sprzecznością z teorią ewolucji.
Następnie nadeszła pora na pytania. Jedna z dziewczyn zapytała wprost, czy to możliwe, iż po Sądzie Ostatecznym nikt nie trafi do piekła, tylko wszyscy pójdą do Nieba. Ksiądz Krzysiu załamał ręce i zapytał Zosię, czy obawia się tego, iż na uczcie niebiańskiej będzie siedzieć z Hitlerem po jednej i Stalinem po drugiej stronie. Po sali rozniósł się odgłos śmiechu, a zaproszony ksiądz odpowiedział, iż istotnie, może zdarzyć się tak, iż miłosierdzie Boże będzie tak duże, iż choćby najwięksi zbrodniarze zostaną zbawieni. Padło też kilka pytań odnośnie chrztu świętego i jego konsekwencji. Najwięcej pytań zadawała Zosia, co po którymś kolejnym razie skutkowało piorunującym wzrokiem naszego duchowego opiekuna w jej stronę. Chyba znowu się bał, iż zapyta o coś dziwnego. Chociaż z drugiej strony to on wyjątkowo nie był w formie, co zawdzięczał szczepieniu. Na koniec spotkania zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie z zaproszonym księdzem, a nasze uśmiechnięte twarze mówią same za siebie, iż to było bardzo udane spotkanie.

Idź do oryginalnego materiału